Bournemouth dokonało jednego z najwspanialszych powrotów w Premier League, odrabiając straty z 3:0 i pokonując Luton w siedmiobramkowym thrillerze na Vitality Stadium.
The Hatters nie mogli się oprzeć w pierwszej połowie i na półmetku prowadzili trzema bramkami za sprawą Tahitha Chonga, Chiedozie Ogbene i Rossa Barkleya.
Jednak po przerwie Bournemouth znacznie się poprawiło, a genialny gol Dominica Solanke zapoczątkował oszałamiający powrót, który został zakończony wykończeniem Illia Zabarnyi’ego i niesamowitym dubletem Antoine’a Semenyo, stając się zaledwie piątą drużyną w historii Premier League, która obaliła deficyt 3-0.
Wydawało się, że Luton jest skazane na wielką wygraną w emocjonującą noc, ponieważ mecz ten został przełożony po tym, jak grudniowe spotkanie zostało przerwane, gdy kapitan Tom Lockyer doznał zatrzymania akcji serca na boisku.
Zamiast tego stracili jednak szansę na wydostanie się ze strefy spadkowej i pozostają bez zwycięstwa w ostatnich siedmiu meczach, pozostając trzy punkty za zajmującym 17. miejsce Nottingham Forest, którego w sobotę będą gościć w Premier League.
Bournemouth pozostaje na 13. miejscu po pierwszym zwycięstwie u siebie w 2024 roku.
Luton objął prowadzenie w 10. minucie, kiedy Jordan Clark dośrodkował idealnie wyważoną piłkę do nieoznaczonego Chonga, który główkował do domu z sześciu metrów.
Chong był również w centrum drugiej akcji Luton, grając jeden-dwa z Alfie Doughty, zanim niskie dośrodkowanie lewoskrzydłowego zostało wykończone na drugim słupku przez Ogbene, a wymarzona pierwsza połowa dla Luton została zakończona, gdy Barkley strzelił w dach siatki Neto z 12 metrów na krótko przed przerwą.
Ale rewelacyjne wykończenie Solanke, jego pierwszy gol od czterech meczów, odwróciło losy spotkania. Napastnik złapał główkę Chrisa Mephama, zręcznie obrócił Daiki Hashiokę i wykończył klikiem nad Thomasem Kamińskim.
W 65. minucie gospodarze wyrównali, a ich drugi gol padł za sprawą ukraińskiego środkowego obrońcy Zabarnyi’ego, który z bliskiej odległości trafił do domu po rzucie rożnym.
Zaledwie trzy minuty później było już 3:3, a Semenyo ściął do środka z prawej strony, po czym uderzył nisko lewą nogą tuż przy słupku Kamińskiego.
Skrzydłowy zwieńczył jeden z najbardziej niezwykłych meczów Premier League w tym sezonie, gdy sześć minut później strzelił zwycięską bramkę po tym, jak Luton straciło posiadanie piłki na własnej połowie.
W wieczór, w którym emocje mogły przytłoczyć Luton, drużyna Roba Edwardsa początkowo wydawała się stanąć na wysokości zadania dzięki płynnej pierwszej połowie.
Luton zdobyło teraz bramkę w rekordowych 16 kolejnych meczach najwyższej klasy rozgrywkowej i strzeliło więcej goli niż Manchester United w Premier League w tym sezonie.
Jednak pomimo imponującej gry w ataku i neutralnej życzliwości, zamiast tego, to kolejna pechowa historia i stracone punkty, ponieważ nie udało im się poradzić sobie z ożywionym Bournemouth po przerwie.
Gospodarze wcześnie wyszli na drugą połowę, bez wątpienia mając w uszach gniew menedżera Andoniego Iraioli.
Luis Sinisterra był szczególnie niebezpieczny dla gospodarzy i został dwukrotnie powstrzymany w pierwszej połowie przez Kamińskiego, zanim magiczny moment Solanke na początku drugiej połowy i Semenyo na przeciwległym skrzydle przejęli inicjatywę.
Luton, zamiast świętować ogromne trzy punkty, musi zastanowić się nad takimi momentami, jak szansa na 3-4, kiedy Barkley obrócił strzał z bliskiej odległości.
Sobota 16 grudnia to data wyryta w pamięci tych, którzy byli świadkami zatrzymania akcji serca Lockyera na Vitality Stadium. Ten mecz był okazją do uczczenia życia i zdrowia kapitana Luton.
Przyjeżdżając wraz z kolegami z drużyny w autokarze Luton, Lockyer otrzymał największy doping od obu grup fanów. Na boisku przed rozpoczęciem meczu spotkał się i podziękował medykom, którzy uratowali mu życie. Oklaski rozległy się ze wszystkich czterech trybun w 59. minucie, czyli w momencie, w którym Lockyer zasłabł w pierwotnym meczu.
Bournemouth podjęło bezprecedensowy krok umieszczenia Lockyera, zawodnika drużyny przeciwnej, na okładce swojego domowego programu, podejmując godne podziwu wysiłki, aby przekształcić straszne wydarzenia z grudnia ubiegłego roku w pozytywne.
Kibicom na stadionie oferowano porady na temat zdrowia serca, a grupy kibiców Bournemouth zebrały pieniądze, aby pomóc w pokryciu kosztów podróży dla fanów Luton na to zmienione spotkanie.
Ale choć ta noc początkowo należała do Lockyera, ostatecznie chodziło o niezdolność jego kolegów z drużyny do zdobycia trzech punktów.
Wszystkie oczy zwrócone są teraz na weekendowe spotkanie z Forest, mecz, który może okazać się decydujący w walce o spadek z Premier League.